Mieszkańcy
kamienicy długo jeszcze nie mogli zapomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce
w apartamentach kurew. Plotkowano, wymyślano wciąż nowe teorie; niestworzone
historie, które miały tylko podnieść rangę społecznej i moralnej
odpowiedzialności człowieka za czyny niegodne. Kurwa to kurwa. Zawiązała się
nawet pewna forma adoracji sąsiedzkiej, której nieformalną przywódczynią
została ,,wiecznie brzemienna”, ta od siedmiorga dzieci, krowy i maciory,
oczywiście po jej prawicy stanął były ksiądz. Nawet była jakaś petycja, której
podstawowym zadaniem była próba zwrócenia uwagi na problem prostytuowania się i
nierządu, demoralizacji, szerzenia się niebezpiecznych praktyk, które wiążą się
z eksperymentowaniem na narkotykach, środkach odurzających i alkoholu.
Wszystkie te elementy doprowadziły z pewnością do załamania nerwowego,
obudzenia sumienia kurwy, której definicja moralności została wypaczona przez
środowisko, w którym przebywała. Tym samym, aby zapobiec złemu wpływowi ,,tych
pań” na otoczenie, mieszkańcy kamienicy, przy ulicy Tartacznej apelują do
nierządnic, aby zaprzestały trudnić się najstarszym zawodem na świecie, okazały
skruchę, wyznały grzechy, ale przede wszystkim oszczędziły swojego widoku praworządnym
obywatelom i wyprowadziły się.
,,Powinna
pani podpisać.” Zagadnęła mnie pewnego wieczora ,,Matka Polka.”
,,Problem ,,tych kobiet” jest problemem nas wszystkich.”
Czułam, że zanosi się na dłuższe prześladowanie. ,,Problem? Ja nie mam z ,,tymi
kobietami” żadnego problemu.” Sama dyplomatyczna słodycz i miód przemawiały
przeze mnie. Ogólnie nie mam nic przeciw ,,tego rodzaju”
kobietom, ale siedmioro dzieci (i ósme w drodze) to już lekka przesada, to jest
nieestetyczne i niesmaczne. Jeszcze trójka i może wykombinuje się z tego
reprezentację Polski w piłce nożnej, jakiś może byłby z tego bezmyślnego
rozmnażania pożytek. Pomyślałam. ,,Te panie są hańbą na naszej kamienicy,
naszej małej społeczność, powinnaś, moje drogie dziecko, zsolidaryzować się z nami,
ludźmi starszymi, bardziej doświadczonymi. To nie chodzi już tylko o te
kobiety, ale o szemrane towarzystwo, które się u nich zbiera. Pijacy,
złodzieje, przestępcy, narkomani, typy spod ciemnej gwiazdy, jednym słowem.” Jak
na tradycyjny model kobiety, która rodzi dzieci, gotuje i sprząta, muszę
przyznać, że wyjątkowo wyszczekana. ,,Bezbożnicy, komuniści, artyści, mężczyźni
zniewieściali, kobiety z brodami, lolitki, pseudointelektualiści - nie mogłam
się powstrzymać. Kurwy i ci, którzy w kurwach znaleźli swoje upodobanie,
prawdziwi melomani, ale i kobiety z cyckami do podłogi, których łona wydają na
świat kolejnych darmozjadów, harcerzyków, bezmózgowców, i ich mężowie, którzy
wyciskają ostatnie soki, aby móc utrzymać całą bandę tych darmozjadów, harcerzyków
i bezmózgowców. Wszyscy oni, moje drogie dziecko, nie przeszkadzają mi, więc
pozwolisz, że moja młodość i brak doświadczenia staną w opozycji do twoich,
moje najdroższe dziecko, poglądów i nie zaszczycą autografem.”
Wisiało mi, czy mnie zrozumie, znienawidzi, opluje, było mi wszystko jedno. Dla
mnie kurwy mogły zostać, odejść, zmaterializować się, nawrócić na
chrześcigównojaństwo, a ,,typy spod ciemnej gwiazdy” to są
cztery słowa. ,,Wyraziłam się jasno.” Spytałam. ,,Jasność jest ci obca, moje drogie
dziecko, błądzisz bowiem w ciemnościach.” Odpowiedziała mamuśka. Uśmiechnęła się z
niesmakiem, spojrzała w przestrzeń za mną, tak jakbym była dla niej już tylko
marą nieczystą i sobie poszła w cholerę. Miałam rozpocząć nowe, bezstresowe
życie o ile dobrze pamiętam? A tu normalnie wpadłam w jak śliwka w kompot. Czy
oczekiwałam od życia zbyt wiele? Chciałam spokoju, wszechogarniającej ciszy,
braku konieczności uśmiechania się, mówienia dzień dobry, rozprawiania o
pięknie przyrody i pięknie pogody, nie ma kurwa we mnie żadnych sentymentów,
kompromisów i komplemencików. Tak trudno to dostrzec? A tu kaszanka, normalnie
nienormalna sytuacja, która wywołuje u mnie odruch wymiotny, normalnie, jak
słyszę, jak ktoś sra buzią, to sama mam ochotę na postawienie klocuszka. Atakowanie
mnie tego rodzaju kupą jest formą gwałtu, jak już zdążył zauważyć Gombrowicz,
jest nieproszoną ingerencją w moją, jakże już skrzywioną świadomość, to zamach
na mój światopogląd, na potrzebę nie mówienia, nie integrowania się, nie
lubienia ludzi i wszystkich rzeczy, które się z nimi łączą.
Dzień normalnie jak nie co dzień,
mamuśka wytoczyła bowiem w moim kierunku potężne działa argumentacji, które
przyczłapały do mnie na górę i zapukały do drzwi. Właśnie wyszłam z wanny i
zapaliłam papierosa, kiedy usłyszałam pukanie, oznaczające, że mam gościa. To
jest ,,wręcz” intrygujące, jakim sposobem, ja jednostka permanentnie unikająca
jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich, ma aż tylu przyjaciół, znajomych,
normalnie, kurwa co to jest, dom otwarty, do chuja?
,,Dzień
dobry.’’
Powiedział były ksiądz i delikatnie dał mi do zrozumienia, że czuje się
zaproszony do środka. Przeszedł przez próg, uśmiechnął się i bezpretensjonalnie
wlazł do środka. ,,Proszę uprzejmie, proszę księdza, niech się wasza
świątobliwość czuje jak u siebie w domu, a może powinnam powiedzieć, celi,
samotni, zachrystii, służbowym mercedesie.” Nie miałam nastroju na tę wizytę i zamierzałam,
całym swoim jestestwem, dać to klesze do zrozumienia. ,,Ale po co te
złośliwości? Poza tym nie jestem już księdzem.” Wlazł do kuchni i usiadła na niebieskim
krześle. ,,Widzę, że malujesz święte obrazki? Piękne, naprawdę dobry masz
pędzel.” Było
źle, naprawdę źle. ,,Usiądź, proszę, porozmawiajmy.”
Zaproponował. Muszę przyznać, że nawet podobała mi się jego pewność siebie,
więc usiadłam. ,,Jak masz na imię?” Zapytał. Jak mam na imię? Belzebub, Książę
Sodomy, Rycerz ognia i smoły. Co to jest kurwa towarzystwo wzajemnej adoracji,
kółko różańcowe, klub miłośników trzymania się za ręce i picia wina mszalnego?
Mało seksowne i pociągające. ,,Ewa.” Odparłam. ,,Ale nie przyszedłeś do mnie, nie
księże, aby poznać moje imię, więc może przejdziemy do sedna sprawy, ty mi
wyszczekasz wszystkie swoje teorie i poglądy, na życie i nie życie, ja będę
miła, grzeczna, rumiana, uległa i powabna, wszystko czego zapragnie twoja
perwersyjna i wyuzdana psychika, powiemy sobie do widzenia i znikniesz za
drzwiami, tak szybko jak się pojawiłeś?” Nie lubię ludzi, mam nadzieję, że słychać?
,,Ewa? Interesujące?!” Dobra, interesujące, nieinteresujące, jakie to
ma znaczenie myślę sobie, koleś, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że mam na
takich jak ty uczulenie i, że jesteś w mym piekle niemile widziany! ,,Ja mam na
imię Henryk, ale pewnie nie ma to dla ciebie najmniejszego znaczenia.”
Zamyślił się Heniuś i spojrzała mi prosto w oczy. ,,Prawda jest taka, że
przyszedłem tutaj, nie dlatego żeby porozmawiać o naszych ,,miłych sąsiadkach”, ale
dlatego, bo chciałem poznać osóbkę, która zaszła za skórę naszej kochanej pani
Lidii.” Pani
Lidka to ta od domu małego dziecka i zoo, która prawdopodobnie nie spocznie,
póki nie pozbędzie się kurwiszonów, no i przy okazji mnie. ,,A gdybym ci
powiedziała Henryku, że ze mnie nic ciekawego i że nie jestem w stanie
powiedzieć ci nic a nic interesującego na swój temat; i gdybym ładnie
poprosiła, to czy uszanował byś mnie i moje kołtuństwo i dał mi święty spokój?” Byłam
rzeczowa i zdecydowana, nie ma żadnej możliwości zakumulowania się, nie mam ani
nastroju, ani przyjemności bawić się w międzysąsiedzkie pogaduchy. ,,Nie
interesuje cię dlaczego zrzuciłem sutannę, dlaczego nie jestem już księdzem?”
Pytanie było tak samo niespodziewane, jak to, że mogłabym pozbyć się tej
duchowej inkwizycji. Pomyślałam sobie nawet, że pójdę spać, a to to jak chce to
niech siedzi. ,,Dlaczego uważasz, że mogłoby mnie zainteresować cokolwiek, co
jest związane z tobą, o intrygujący nieznajomy były klecho?” Dasz
wiarę czytelniku, być więźniem we własnym domu, jeszcze ten świętoszek odmówi
modlitwę, poświęci dom kropidełkiem, albo co jest bardziej zrozumiałe, odprawi
egzorcyzmy. ,,Zakochałem się. Była wyjątkowo piękną kobietą. Miała na imię Ewa”
Uśmiechną się figlarnie, jakby brał udział w programie Stand Up i czekał na
oklaski! ,,Nie mogliśmy mieć dzieci. Ewa bardzo to przeżywała, wpadła w depresję,
miała myśli samobójcze. Zamknęła się w swoim świecie, unikała ludzi, mnie…
popełniła samobójstwo… skoczyła z mostu pod pociąg.”
Chwila ciszy i dalej jazda bez trzymanki. ,,Upadłem na samo dno, alkohol,
narkotyki, kobiety… w dużych ilościach alkohol, jeszcze większych
narkotyki, kobiety? Spałem tylko z tymi, które miały na imię Ewa! Sprawdzałem
dokumenty, żeby mieć sto procent pewności, że nie ściemniają. Było mi wszystko
jedno, czy jestem piany, czy naćpany… aż razu pewnego obudziłem się w ramionach nie
Ewy, lecz Edwarda. Czy wtedy nastąpiła przemiana? Nie! Miałem zawał, a potem
więzieniem stało się dla mnie moje ciało. Śpiączka! Czujesz i słyszysz
wszystko, ale nie możesz wykonać najmniejszego ruchu, nie możesz wydobyć
najcichszego dźwięku, nic…” Henryk przerwał. Spojrzał na mnie wzrokiem
nieobecnym, może nawet nie spojrzał na mnie? Jego spojrzenie wybiegało daleko
poza moją osobę, poza to mieszkanie, poza kamienicę, ulicę, miasto, planetę…
Czas staną w miejscu, a ja poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro pomyj.
Urodziłam się po to, żeby zabijać, jestem zła, najgorsza, więc jakim kurwa
sposobem przyciągam tych wiecznie cierpiących? Czy jestem dla nich lustrem? A
może, widząc moje ZŁO wzrasta ich poczucie wartości, dostają moralnego kopa?
Całe moje ZŁO jest nieporównywalne ze ZŁEM, którego ONA jest reprezentantką?
Tak sobie myślą. Jestem Katharsis, Ablucją. Koniec tej ciszy. Jeszcze ktoś z
was, czytelnicy, pomyśli sobie, że przyszedł czas na refleksję, na wniknięcie w
głąb mózgu, aby odpowiedzieć sobie na pytania egzystencjalne? Nie ma takich
komplementów, które moglibyście wypowiedzieć pod moim adresem, nie ma takich
mężczyzn, na widok, których mogłabym zmienić zdanie (no chyba, że to byłby Evan
McGregor), nie ma też takich pieniędzy, za które sprzedałabym duszę i
pozwoliłabym wam myśleć czytając! Co ja pierdolę, przecież ja nie mam duszy!
Konkluzja z tego bełkotu jest prosta, każda kasa jest godna przemyślenia i
przedyskutowania. Niniejszym włączam
przyspieszenie.
,,Dobra,
koniec.”
Powiedziałam do Henryka. ,,Do widzenia.” Chce mi się spać.
Wymiękam
przy tego rodzaju bezproduktywnym pieprzeniu, mózg mi siada, czuję jak
ciśnienie mi spada, w żaden konstruktywny i błyskotliwy sposób nie jestem w stanie
na to odpowiedzieć, odczuwam tylko mdłości i senność. ,,Wypierdalaj”.
Powiedziałam. ,,Zrozumiałeś Heniuś? Czy może potrzebujesz wsparcia pięści i
kopniaków?”
Henryk wstał powoli, wyprostował
się, wziął głęboki oddech i podszedł do drzwi. ,,Musisz wybaczyć sobie’’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz